poniedziałek, 10 czerwca 2013

Sezon w pełni, czyli warzywa na drogach

W zeszłym roku samych motocyklistów zginęło 261 (w tym 12 pasażerów),
a rannych zostało 2176 (287 pasażerów).

Jedni  twierdzą,  że motocykliści to piraci drogowi, inni że wina leży po  stronie  właścicieli  czterech  kółek. Ja wychodzę z założenia, że jeździć to trza umić.
Kultura jazdy w naszym kraju jest ciągle w powijakach, a na dziurawych drogach   toczy   się   nieustanna  wojna  pomiędzy  motocyklistami  a kierowcami.  I jak każda wojna pociąga za sobą ofiary - trupy, kaleki, wdowy i sieroty.

Co by nie mówić, motocykliści są w grupie podwyższonego ryzyka.

A   kto   nie   jest  odpowiedzialny  na  drodze,  ten  nie  jest  też odpowiedzialny  w codziennym życiu. Dlatego jeśli nawet nie myślicie o sobie   wyjeżdżając  w  trasę, to pomyślcie o swoich drugich połowach.
Jeśli  Was  kochają,  to wspierają Waszą pasję całym sercem, jeśli Was kochają, to też całym sercem się boją - nie tylko pustki emocjonalnej, jaka  powstanie  kiedy  zdarzy  się  tragedia, ale też tak przyziemnej rzeczy,  jak  dziura  finansowa,  która  szybko może stać się poważnym problemem, kiedy tylko nieco osłabnie pierwszy ból straty.

A co w momencie, kiedy wypadek nie skończy się w najgorszy z możliwych sposobów, tylko głowa rodziny zostaje roślinką?
W  zależności  od  stanu  roślinkowatości  potrzebne  są  pieniądze na leczenie,  pobyt w szpitalu, rehabilitację, sprzęt medyczny, a jeszcze przydałoby się trochę na normalne życie. I skąd ?
O emocjach pisać nie będę, chociaż w pewnym sensie idea ubezpieczeń na życie wzięła  się  z  emocji,  bo  przecież nie chodzi o zapewnienie ochrony  obcym  osobom,  a tym najbliższym. Chodzi tylko i wyłącznie o kasę  -  tę, która oszczędzi dodatkowych zmartwień i bólu, gdyby stało się coś bardzo złego.

Lato, lato... lato czeka... czyli rzecz o ubezpieczeniu turystycznym

Zrobiło się ciepło, a nawet bardzo ciepło... Za chwilę koniec roku szkolnego i sezon wakacyjny będzie można uznać za rozpoczęty.
Zanim jednak spakujecie walizy może warto przez moment pochylić się nad tym, co może zakłócić urlopową sielankę.
Przecież nikt z nas, jadąc w wymarzoną podróż, nie myśli, że może na przykład bardzo szybko ją zakończyć, bo autokar będzie miał wypadek, bo woda była nieprzegotowana, bo ugryzł nas wirusonośny komar, bo złapaliśmy egzotyczną chorobę, bo klimat nam nie służy i dostaliśmy porażenia słonecznego, bo oparzyła nas meduza, bo w wodzie było szkło i stopę mamy rozciętą niemal na połowy, bo dzieciak zjadł surowy owoc i skręca się w bólu... 

Wielbłądy gryzą, zemsta faraona bywa straszna, tubylcy roznoszą zarazki, górskie ścieżki się osuwają, a woda jest głęboka. Drobny wypadek nie jest końcem świata, ale do lekarza iść trzeba. Każdy, kto ma minimalny chociaż kontakt z mediami, słyszał nie raz o ludziach - takich zwykłych, jak my - którzy dostali zawału, udaru, paraliżu w sielskiej atmosferze wakacji. Wtedy dopiero zaczyna się jazda, szczególnie dla rodziny chorego - szukanie kasy na leczenie albo sprowadzenie do kraju, bieganie po ambasadach i konsulatach, tona papierologii i odmienne procedury medyczne!

Czy to jest Wam potrzebne?

Oczywiście, macie darmową Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego.
Po pierwsze - kluczowym słowem jest tu europejska.
Po drugie - nie taka do końca darmowa.

Zatrzymajmy się przy niej na moment i zobaczmy, co zapewnia.

- uprawnia do świadczeń zdrowotnych niezbędnych podczas pobytu w innym państwie
ALE ... jedynie tych, które w ramach tamtejszej opieki medycznej są darmowe
To lekarz w Państwie pobytu decyduje o tym, jakie świadczenia są dla danej osoby niezbędne
według powyższych kryteriów
Oznacza to na przykład, że nie zapłacimy za złożenie złamanej nogi, ale już za gips, prześwietlenie i leki tak

- EKUZ zapewnia tylko te placówki, które są państwowe i mają umowy z NFZ

- niektóre zabiegi i badania mające charakter odpłatny mogą różnić się między sobą w każdym z krajów

- w wielu miejscowościach turystycznych raczej nie ma co liczyć na placówki państwowe, lekarze praktykują prywatnie i obciążają pacjentów pełnymi kosztami leczenia, które nigdy nie będą podlegały zwrotowi

- EKUZ nie pokryje kosztów transportu (zapłacisz za karetkę)

To teraz mimochodem przejdźmy do tego, co daje ubezpieczenie Globtroter, które może Ci się przydać jako towarzysz podróży:

- działa nie tylko w Europie, ale i na całym świecie

- można objąć nim rodzinę, ale także wszystkich znajomych, którzy z Wami jadą

- cokolwiek by Ci się nie stało, pokryje koszty leczenia ambulatoryjnego lub szpitalnego (pobyt w szpitalu, leczenie, zabiegi, wizyty lekarskie, koszt lekarstw i środków opatrunkowych) niezależnie od charakteru placówki

- zapłaci za transport (do placówki medycznej, pomiędzy placówkami, do miejsca zakwaterowania, na teren kraju zamieszkania, zwłok do kraju lub miejsca zamieszkania)

Do tego dostajesz swojego własnego wakacyjnego asystenta, który:

- zorganizuje leczenie w RP jako kontynuację leczenia za granicą,
transport członków rodziny w razie śmierci Ubezpieczonego,
kontynuację podróży,
zorganizuje pomoc prawną, pomoc w przypadku zaginięcia dokumentów,
pokryje koszty poniesione w związku z opóźnieniem odlotu

Oprócz tego do umowy głównej Globtrotera można dorzucić:

· Ubezpieczenie NNW (na wypadek zgonu lub trwałego uszczerbku)
· Odpowiedzialność Cywilna na Osobie (OC/O)
Odpowiedzialność Cywilna na Rzeczy (OC/R) - bardzo ważne ubezpieczenia, które pozwolą oszczędzić mnóstwo pieniędzy i czasu, zważywszy że w niektórych krajach procesy z powództwa cywilnego o odszkodowanie mogą się ciągnąć latami


· Ubezpieczenie bagażu podróżnego (BP)
· Ubezpieczenie sprzętu sportowego (SS)

· Ubezpieczenie kosztów odwołania:
◦uczestnictwa imprezie turystycznej i anulowania noclegów w hotelu; koszty wcześniejszego powrotu z imprezy turystycznej O/R
◦ubezpieczenie ograniczonych kosztów odwołania uczestnictwa w imprezie turystycznej i anulowania noclegów w hotelu O/H
◦ubezpieczenie kosztów rezygnacji z biletu O/L

wtorek, 4 czerwca 2013

Film o życiu – Układ zamknięty

Jutro mogą przyjść po Ciebie…

Jakie ładne hasło na plakacie, a jakie równocześnie prawdziwe. Bo firmy dzielą się tylko na dwie kategorie: przed i po kontroli skarbowej.

Informacje o problemach przedsiębiorców z urzędami skarbowymi docierają do szarego obywatela jedynie wtedy, kiedy stają się wydarzeniem medialnym – jak najnowszy film Ryszarda Bugajskiego “Układ zamknięty”. I oczywiście wszyscy słyszeli historię upadku Optimusa, ale wydaje im się, że od tych zamierzchłych już czasów, nic takiego więcej się nie wydarzyło, bo nikt o tym nie mówi.
To szalenie mylny pogląd. Rocznie w naszym kraju do sądów trafia ponad 50 000 spraw z kodeksu karnego skarbowego. Oczywiście, większość z nich kończy się wysoką karą finansową albo karą pozbawienia wolności. I tym samym przedsiębiorca, który nie spał, nie jadł, zaniedbywał rodzinę, byle tylko firma działała, staje się przestępcą.
Najczęściej dochodzi do tego z winy urzędników, którym wolno się mylić bardziej, a ponadto mają możliwość wyboru z ponad 200 tysięcy interpretacji przepisów podatkowych, o których istnieniu nasz księgowy nierzadko nie ma pojęcia.
Nikt, będący tylko człowiekiem, a nie cyborgiem, nie jest w stanie nadążyć za kolejną urzędniczą interpretacją tego samego paragrafu, zmieniającą jego poprzednie brzmienie.
Jedyne, co po kontroli z urzędu skarbowego musi zrobić właściciel firmy, to udowodnić organowi kontrolnemu, że nie ma racji i nie zaistniała żadna zaległość podatkowa będąca podstawą do wysuwania zarzutów z KKS. A ilu się odważy ? Ilu stać na to, żeby zaangażować biegłych księgowych, prawników od prawa podatkowego i rewidentów w ciągnący się latami proces ?
Firma potrzebuje pieniędzy na pokrycie kar, opłacenie przedstawicieli prawnych, kolejne ekspertyzy i pisma procesowe, a na normalną działalność zaczyna brakować środków. Powoli nie ma też kto pracować, bo cały dział finansowy i prawny zajmuje się walką z fiskusem.
Przedsiębiorstwo traci płynność finansową, komornik zajmuje konta firmowe, zaległości rosną, kontrahenci odchodzą, firma przestaje istnieć. Właściciel ma zawał i jeśli defibrylator zadział i przeżyje, to czeka go dalszy ciąg koszmaru – traci swój prywatny majątek, żona go zostawia, jego oczko w głowie – firma znika, w końcu zostają mu odczytane zarzuty z kodeksu karnego skarbowego, idzie siedzieć albo dostaje w zawiasach, ale tak czy inaczej wpis do Krajowego Rejestru Karnego załatwia dobrą opinię o nim.
Marzec i kwiecień przedsiębiorcom nie kojarzy się z wiosną i Wielkanocą, a z deklaracjami PIT. Wtedy zaczyna się krucjata skarbówki przeciw nim. W tym roku urzędnicy mają za zadanie załatwić “pozytywnie” minimum 71% kontroli, czyli 7 na 10 wizyt urzędników skończy się dla przedsiębiorców wykryciem zaległości podatkowej, sporem podatkowym i nałożeniem kar finansowych. Bo jak jest dziura w budżecie, to czymś ją zatkać trzeba.
I nie powiem, żeby w realizacji tego celu nie pomagały masowe donosy. Taka ludzka mentalność, że skoro mnie nie wyszło, to zepsuję to, co wyszło innemu. A doniosę na firmę sąsiada, niech nie ma lepiej!
Dobra, chwila… a na jaką cholerę ja piszę o kontroli skarbowej na blogu ubezpieczeniowym?
Wiadomo, że pewna jest tylko śmierć i podatki. Na wypadek śmierci można się ubezpieczyć, ale od podatków ???
Też można, przynajmniej w pewnym sensie.
Allianz wraz z Instytutem Studiów Podatkowych profesora Modzelewskiego opracował polisę, dzięki której sztab najlepszych specjalistów od prawa podatkowego w Polsce daje potężne wsparcie dla przedsiębiorcy w sytuacji, kiedy urząd skarbowy lub ZUS rozpoczyna kontrolę i w 75% przypadków nie pozwala na zaistnienie sporu podatkowego. Polisa chroni wszystkie sprawy, które nie uległy przedawnieniu. Oprócz doskonałej pomocy merytorycznej zapewnia pokrycie między innymi kosztów adwokata, opłat sądowych i nałożonych kar. Roczna składka jest dostosowana do możliwości przedsiębiorstwa, w zależności od przychodu, natomiast najwyższa kara jaką może nałożyć fiskus, to 16 milionów. Dzięki polisie oszczędności firmy sięgają dziesiątek tysięcy złotych.
SZCZEGÓŁY DLA ZAINTERESOWANYCH

Do kogo tak naprawdę należy Twoje życie ? Do boga, którego imię jest Przypadek.

Ameryka. Dla jednych szczyt marzeń, dla innych siedlisko wszelkiego zła. Kultura europejska zdaje się czerpać z amerykańskiej pełnymi garściami, niekoniecznie to, co najlepsze. Jedno trzeba Amerykanom przyznać, przynajmniej w naszym kontekście – wiedzą, jak zabezpieczyć swoich bliskich. Każdy, kto widział jakikolwiek film lub serial kryminalny produkcji USA spotkał się z wątkiem morderstwa, którego motywem była polisa na życie. W tym jakże odległym od nas geograficznie kraju większość obywateli takową polisę posiada i to jest ze wszech miar słuszne. W Europie taka sytuacja staje się powoli także normą, oczywiście na cywilizowanym zachodzie. W Polsce z jakiegoś powodu praktyka ta nie może się przyjąć. Ciekawe niezmiernie, czy jest to spowodowane wysokim stopniem nieświadomości, nieodpowiedzialności, źle pojmowanych oszczędności, czy założeniem “nie obchodzi mnie, co się z nimi stanie jak umrę”.
Wyobraź sobie… masz rodzinę – Was jest dwoje, szkrab jest jeden, drugi w drodze albo też już na świecie, może tych maluchów jest więcej. Załóżmy, że jesteście parą, która jest ze sobą z tej prawdziwej, jedynej i wiecznej miłości. Jedno z Was zarabia więcej, drugie mniej bądź też po równo, w każdym razie póki co do pierwszego Wam starcza, a nawet jeszcze trochę zostaje na nieprzewidziane wypadki, drobne szaleństwa i rozpieszczanie dzieciaków.
Mieszkanie prawie Wasze, bo kredyt spłacacie regularnie, za chwilę skończą się raty za samochód, więc w końcu będzie można przeprowadzić wymarzony szturm na piramidy. Dzieciarnia na szczęście zdrowa jak rybki, grzeczna i radosna, cieszą się z każdej nowej zabawki, mają fajne ciuchy z wyższej półki, jeżdżą na zielone szkoły, chodzą na zajęcia pozalekcyjne, żeby być sprawnymi, mądrymi i wykształconymi. Ty regularnie chodzisz do fryzjera, czasem zrobisz sobie
paznokcie, uzupełnisz luki w szafie z butami, a Twoje perfumy nie wietrzeją w butelce po tygodniu. On ma nowe nagłośnienie w samochodzie i komplet super elektronarzędzi. Co najmniej raz na dwa tygodnie robicie wypad do restauracji, na koncert albo do kina. Sielanka w pełnym wydaniu.
A teraz wyobraź sobie… żegnasz się z nim rano i wychodzi do pracy, Ty też niedługo zasiądziesz za biurkiem, tylko jeszcze odwieziesz dzieci do przedszkola/szkoły, dlatego wzięłaś dziś samochód. On pojechał autobusem. Pół godziny męczarni w dusznym i zatłoczonym pojeździe komunikacji miejskiej i jest na miejscu, prawie w biurze, wystarczy przejść na drugą stronę. Jako praworządny obywatel czeka na zielone, a kiedy się zapala, rusza po pasach.
Ten kierowca miał ciężką noc, oślepiło go słońce, nie popatrzył na światła, oglądał się za tą panienką w przykrótkiej bluzeczce. Nieważne jaki był powód, dla którego przejechał na czerwonym i uderzył prosto w Twojego mężczyznę. Ktoś z gromadzącego się tłumu zadzwonił po karetkę, patrząc jak plama krwi wokół niego rośnie do rozmiaru małego jeziorka. Kilka metrów dalej leżą buty, które pastował wczoraj wieczorem. Przyjeżdżają ratownicy medyczni, akcja reanimacyjna trwa piętnaście minut, ale on jest już daleko, w innym świecie – obrażenia i krwawienie wewnętrzne oraz uraz czaszki, której spory fragment został wgnieciony, odebrały Ci go na zawsze. Tobie i Twoim dzieciom.
Przecież ze stresu i przepracowania mógł też dostać udaru albo zawału w pracy. Choroby cywilizacyjne nie sugerują się już wiekiem ofiary.
Co dalej ?
Pominę pięć etapów żałoby, bo na to nigdy nic nie można poradzić, tylko modlić się, żeby już przeszło.
Tyle tylko, że pojawiają się te bardziej przyziemne problemy – finansowe. Na pokrycie kosztów pogrzebu jakoś się uzbierało z zusu i oszczędności. Teraz trzeba będzie zacząć kombinować z czego żyć dalej. Czy Twoja pensja wystarczy na coś więcej poza opłaceniem rachunków i jedzenia ? Pamiętaj, że masz kredyt do spłacenia, a bank nie będzie pytał, czy masz z czego, tylko zabierze Ci mieszkanie, bo jest jego. Dzieci rosną, potrzebują coraz więcej, a standard jaki dotychczas znały, zmieni się diametralnie. Zastanów się, jak im powiesz, że koniec z pełną po brzegi lodówką, że ubrania będziesz im kupować bez firmowych metek i muszą starczyć na dłużej, że komputer pójdzie w odstawkę, bo płacenie za internet nie jest już priorytetem, że na wakacje to pojedziecie, ale do cioci pod Pcim i tylko na tydzień, że już nie będą spotykać swoich kolegów na zajęciach dodatkowych. Nawet nie myśl o tym, co będzie kiedy któreś z nich poważnie zachoruje, bo wtedy pozostaniesz skazana na NFZ.
“Życie choć piękne tak kruche jest
Zrozumiał ten kto otarł się o śmierć …” może lepiej zrozumieć to przed otarciem się.

piątek, 31 maja 2013

Postapokalipsa meteorologiczna



Do porannej kawusi włączyłam sobie <kryptoreklama>TVN24, </kryptoreklama> a tam o tym, co się wydarzyło w Małopolsce, czyli moim najbliższym sąsiedztwie. Przejechało przez nią czterech jeźdźców apokalipsy - Ulewa, Grad, Powódź i  Trąba Powietrzna.

No i tak sobie myślę, że jak zawsze mądry Polak po szkodzie, bo teraz wszyscy pokrzywdzeni załamują ręce i zastanawiają się, czy gmina pomoże. A można było pomyśleć wcześniej profilaktycznie, ubezpieczyć się i mieć gminę w wysokim poważaniu.

Oczywiście większość z Was nawymyśla mi teraz, że jestem zimnym, wyrachowanym, materialistycznym, typowym agentem ubezpieczeniowym, który chciałby zedrzeć kasę z biednych ludzi.

Otóż ja Wam odpowiadam, że nie jestem.
Prawdziwy agent ubezpieczeniowy ma na względzie przede wszystkim dobro swojego klienta, a dopiero później wysokość składki, która i tak nie idzie do jego kieszeni, tylko na wypłaty odszkodowań. To my wiemy najlepiej, co się może stać i jak bezsensowne, żeby nie powiedzieć idiotyczne,  jest stwierdzenie używane przez większość ludzi „ale mnie się to nie przydarzy”. Wszystko się może przydarzyć każdemu.  Pogoda nie jest tą dziedziną, którą w najmniejszym stopniu da się przewidzieć i opanować.
Składka ? Za powiedzmy sumę ubezpieczenia budynku w wysokości 1 000 000 zł i ruchomości domowych na 500 000 zł (w tym wszystkiego, co jest na działce wokół domu) przy dobrych wiatrach wychodzi niecały 1000 zł rocznie. Dostać półtora miliona za tysiąc, to chyba nie jest najgorsza inwestycja wszechczasów ?

I oprócz tego, że ubezpieczenie takie pokrywa straty powstałe w wyniku deszczu, opadów gradu, uderzenia pioruna, wichury, czy trąby powietrznej (mówię tylko o zjawiskach pogodowych, bo oprócz tego zakres obejmuje mnóstwo innych), to jeszcze wliczone są w ten jeden tysiąc koszty  akcji ratowniczej, zakwaterowania zastępczego!, porządkowania po szkodzie, wywozu zniszczonego mienia, osuszania etc.
Chyba przyznacie sami, że przy takim zabezpieczeniu do szoku wywołanego obudzeniem się w domu bez dachu, nie dochodzi kolejny związany z istotnymi kwestiami: „skąd wziąć pieniądze na odbudowę?” i „gdzie my się teraz podziejemy?”.  Do ubezpieczenia się nikt Was nie zmusi, chociaż chyba czasami by trzeba, żebyście się przekonali, ile dodatkowego spokoju to daje.

Wracając jeszcze do kwestii agenta-krwiopijcy.
Tak, pewnie jak w każdym zawodzie, i tutaj znajdą się ludzie ukierunkowani jedynie na zysk z prowizji. Powszechnej opinii o nas nie przysługują się też choćby amerykańskie produkcje filmowe, gdzie agent ubezpieczeniowy jest najgorszą z form życia.
Ale nie wszyscy agenci i nie wszystkie towarzystwa są takie. Może to ja mam jakieś wyjątkowe szczęście, że dobrze trafiłam. Po pierwsze wybrałam Allianz, bo działa na świecie od ponad wieku, poza bardziej skomplikowanymi sytuacjami od razu wypłaca to co się należy bez mrugnięcia powieką (dlatego co roku dostaje Złoty Zderzak) i jest solidną niemiecką firmą (wykazałam brak patriotyzmu). Dlatego między innymi nie zobaczycie naszych reklam w TV, bo zamiast wydawać kasę na bzdury Towarzystwo ładuje ją w bardziej szczytne cele, jak na przykład wspieranie polskich projektów naukowych, rozwój teatrów, czy pomoc młodym sportowcom (pomagał w początkach kariery Robertowi Kubicy).  
Po drugie (i chyba najważniejsze) – dołączyłam do Agencji Beata Milczanowska, w której ludzie są normalni, nikt nikomu świni nie podkłada, wszyscy sobie pomagają (mimo, że przecież stanowimy dla siebie swoistą konkurencję), każdy się uśmiecha, a średnia IQ znajduje się gdzieś na wysokości czubka Petronas Tower w Kuala Lumpur. I mają jedną świętą zasadę – ochronić klienta ode złego, bo to my jesteśmy dla Was, a nie Wy dla nas.
I wierzcie mi lub nie, ale to nie jest wazeliniarstwo i autoreklama na siłę, tylko zwykła prawda J
Ufff, się rozpisałam. Jednak znieść nie mogę naszej dziwnej narodowej mentalności – wiary w to, że nic się nie stanie i jakoś to będzie.

środa, 29 maja 2013

Długi weekend – highway to hell ?

Majowy weekend 2013
wypadki    zabici     ranni
742             77             949

77. Mało, czy dużo ? 77 osób zamiast cieszyć się wyjazdem na zieloną trawkę i spędzaniem czasu z najbliższymi, może się cieszyć już tylko wiecznością.
10% uczestników zdarzeń drogowych rozpoczęło albo zakończyło majówkę na drzewie, na asfalcie, w rowie, z głową obciętą przez zgniecioną blachę albo ze zmiażdżonymi między dwoma ciężarówkami wnętrznościami.
Wypadek samochodowy do najprzyjemniejszych widoków nie należy, jednak nasze zniesmaczenie krwią wymieszaną ze szkłem i resztkami bagażu nijak się ma do tego, co czuje rodzina zabitego.
Jadą sobie, jadą, cieszą się, śmieją, planują grille, wycieczki w góry, nad jezioro albo po prostu błogie nicnierobienie, a w następnej sekundzie słychać już tylko wrzask, skowyt, darcie blachy i ktoś z nich zostaje skreślony z listy żywych.

dlakierowcow.policja.plInni zostają, ale każdy ich dzień będzie teraz wywrócony do góry nogami, każdy będzie walką z bólem – tym najgorszym – duszy. Co więcej, zaczną się tak przyziemne problemy, jak pytania z czego zapłacić rachunki. Kiedy minie początkowe otępienie i niedowierzanie trzeba będzie stawić czoła także temu, że co najmniej połowa, jeśli nie większość dochodów, nagle zniknęła. No tak – zostaje dalsza rodzina i przyjaciele, tylko jak długo i czy w ogóle będą mogli Wam pomagać finansowo ? Dzieci chodzą do szkoły, a darmowa edukacja przecież kosztuje; książka taka, książka owaka, wyjazd na zieloną szkołę, wyjście do kina, drobne na chipsy. Czasem trzeba by pójść do lekarza i to prywatnego, żeby nie czekać pół roku. Buty nowe by się przydały, a ta kurtka już tak poprzecierana, że koledzy w szkole się śmieją. Na kanapkach z cienkim plasterkiem sera też za daleko się nie pojedzie.
A! Przecież to nie ma znaczenia, że trzeba było zrezygnować z dodatkowych zajęć. Twoja joga się nie liczy. One nie chodzą już na kursy angielskiego, nie grają w tenisa, nie ćwiczą umysłu na pozalekcyjnych zajęciach z informatyki. Wakacje w sumie można spędzić na podwórku. Dobre studia ? Zapomnij.
Szara rzeczywistość wali w łeb, ledwie otwierasz rano oczy.
A co się stanie, jeśli zginą oboje rodzice ? Może rodzina przygarnie, może pójdą do domu dziecka, może…

 ZOBACZ, CO MOŻESZ ZROBIĆ ZANIM ZACZNIESZ ŻAŁOWAĆ

Zaczęłam od opcji najgorszej, ale przecież istnieje jeszcze kilka. Zapinasz pasy i masz poduszki powietrzne. Super! Jest tylko mały problem – one też mogą Cię zabić albo nieodwracalnie okaleczyć.
Pas biodrowy może być przyczyną pęknięcia jelit, za wysoko umiejscowiony rozerwania dwunastnicy, trzustki, złamania kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Pas barkowy (bez pasa biodrowego) powoduje złamania w odcinku szyjnym, piersiowym lub lędźwiowym, złamania mostka i żeber, urazy gardła, wątroby, nerek i śledziony. Najbezpieczniejsze są pasy trzypunktowe.
Poduszki powietrzne są przyczyną złamań kręgosłupa w odcinku szyjnym, złamań podstawy czaszki, obrażeń klatki piersiowej i narządów jamy brzusznej.
Siła uderzenia, nie ważne z której strony, zamienia mózg w odbijającą się wewnątrz czaszki piłeczkę.
Tak więc po wypadku, nawet jeśli przeżyjesz, możesz zostać roślinką.
Pielęgnacja roślinki przez rodzinę będzie przebiegała sprawnie pewnie przez kilka miesięcy. W zależności od stopnia roślinkowości (no bo przecież możesz tylko stracić obie nogi i jedną rękę, a reszta będzie w porządku) przydałaby się gotówka na aparaturę podtrzymującą życie, sprzęt rehabilitacyjny, pielęgniarkę, pobyt w szpitalu, lekarstwa, protezy, wózek…
No dobra, ale za co kupić jedzenie i zapłacić za prąd ???
Urazy mniej lub bardziej komplikujące życie zdarzyć się mogą także w trakcie samej majówki, szczególnie dzieciom. Spuszczone ze smyczy pociechy starają się wyładować nagromadzoną przez tygodnie nauki energię, nie zawsze posługując się tą samą percepcją zagrożeń, co dorośli.

child-road-accident-300x172Istnieje nieskończona liczba czyhających na dzieci niebezpieczeństw – łamiące się gałęzie, gorący grill, kopnięta piłka, która trafia prosto w twarz, rower zepchnięty przez pirata drogowego, egzotyczne owady przenoszące jeszcze bardziej egzotyczne zarazki, brudna woda z rzeki, zapadająca się stara chałupa, wyjeżdżający znienacka traktor, strzelba wujka, pies sąsiadów, ba! nawet plastikowa łopatka w piaskownicy.
Złamania, choroby, nieżyty, poparzenia, pogryzienia, utrata kończyn, okaleczenia, krwotoki.
Szpital, operacja, lepsze lub gorsze rokowania, długotrwałe leczenie, rehabilitacja.
Czekanie na karetkę, czekanie na izbie przyjęć, czekanie na konsultację, czekanie na zabieg, czekanie na rehabilitację, czekanie na sprzęt ortopedyczny, czekanie na leki.
Jeśli sobie tego nie uświadamiacie, to chyba rodzicielstwo nie jest Waszym powołaniem i nadal możecie jęczeć, że składki na ubezpieczenia życiowe czy NNW są wysokie. Ale kiedy wiecie, że świat bije na odlew w najmniej spodziewanym momencie, że lepiej jest mieć ochronę nawet kosztem niewielkich wyrzeczeń, niż jej nie mieć wcale i później lamentować skąd wziąć pieniądze na utrzymanie albo leczenie dziecka w najlepszych warunkach, to podpisanie polisy będzie dla Was rzeczą tak naturalną, jak opłacanie ZUSu, z tą jedynie różnicą, że za mniej dostaniecie więcej niż oferuje instytucja państwowa.